niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział trzeci... #1



Kolejne fragmenty przygód naszych, a w zasadzie to waszych bohaterów. Czy znajdziecie odpowiedzi na dręczące was pytania? Przekonajcie się sami :)

Ten rozdział będę wrzucał małymi fragmentami. Głównym powodem jest to, że nie jest on jeszcze skończony. Jednak stale nad nim pracuję, a następne fragmenty które NA PEWNO wam udostępnię, będą w okolicach środy/czwartku.

Pozdrawiam i zapraszam do czytania, Cornet.




1.

Arka – 9 dni przed wylotem.

Thomas Winter siedział w ciemnej celi - izolatce dla szczególnie niebezpiecznych więźniów. Jedynie delikatne strugi światła wpadające przez szczelinę w drzwiach pozwalały na jakąkolwiek widoczność.
Winter nie wiedział dlaczego tu jest i co mu grozi, ale najbardziej obawiał się o swoją siostrę. Jeśli to dla niego wyrok śmierci, co się z nią stanie? Czy poradzi sobie sama?
Podszedł do drzwi, nasłuchując jakiegokolwiek dźwięku, który pomógłby mu w ocenie własnej sytuacji. Wiedział, że najprawdopodobniej jest na straconej pozycji, ale nie mógł zrozumieć, dlaczego. Był jednym z najlepszych strażników, kandydatem na zastępcę Kapitana Shannona... A tymczasem siedzi tutaj. „Widocznie nikt nie jest nietykalny...” - pomyślał, po czym uderzył z całej siły pięścią w drzwi.
- Jest tu, kurwa, kto?! - wrzasnął wściekle i powtórzył uderzenie. - Nic nie zrobiłem! Wypuśćcie mnie!
Odsunął się od drzwi na dźwięk otwierającej się blokady. Na wszelki wypadek przyjął pozycję do obrony, bo wiedział o tym, jak traktowani są więźniowie z cel takich jak ta, w której się znajdował... Chociaż miał nadzieję, że się myli.
Gdy drzwi się otworzyły, zmrużył oczy, które po chwili zasłonił rękawem. W celi było o wiele ciemniej, niż mu się wydawało i światło zewnętrzne go oślepiło. Na horyzoncie powoli zaczął mu się zarysowywać znajomy kształt.
- Sierżancie... To wy? - spytał niepewnie Winter.
Crux stał pewny siebie w drzwiach i kiwnięciem głowy odesłał strażnika, który go pilnował. Powoli podszedł do Thomasa, którego oczy przyzwyczaiły się do światła. Widział sierżanta bardzo wyraźnie, jednak jego mina nie mówiła nic. A na pewno nie wróżyła nic dobrego...
- Dlaczego tu jestem, sir? O co w tym wszystkim chodzi? Czy ja...
- Milcz. - rzucił do niego Crux. - Jesteś więźniem, a ja odczytam twój wyrok, za zbrodnie które popełniłeś.
- Ale... - sierżant nie dał mu dokończyć i potężnym uderzeniem w twarz posłał go na ziemię.
- Powiedziałem, milcz! - warknął żołnierz. - Zostajesz skazany na śmierć w trybie natychmiastowym, za morderstwo wysokiej rangi oficera. - Thomas podniósł się. Nie mógł uwierzyć temu, co słyszy...
- Ja nigdy... - Crux znowu uderzył go w twarz. Winter zalał się krwią, którą natychmiast splunął na ścianę. - Sierżancie, proszę wysłuchajcie mn... - kolejny cios. Tym razem krew pociekła mu z nosa i łuku brwiowego.
- Chcesz coś jeszcze powiedzieć? Mogę tak cały dzień... - wycedził przez zęby Crux.
Thomas zamilkł, ale nie wiedział, czy ze strachu przed żołnierzem, czy przez krew napływającą mu do ust. Klęczał na ziemi podpierając się rękami, a jego krew skapywała na podłogę. Sierżant uklęknął przed nim i siłą, ciągnąc za włosy, podniósł jego głowę do góry. Chłopak jęknął z bólu.
- Jak wspomniałem wcześniej, zostałeś skazany na śmierć. Wyrok ma zostać wykonany w trybie natychmiastowym, więc niedługo po ciebie przyjdą. - Thomas chciał coś powiedzieć, ale dobrze pamiętał uderzenie sprzed chwili. Wiedział, że nie ma dla niego ratunku... - Widzę, że pojąłeś. Dobrze.
Crux puścił chłopaka, który odetchnął z ulgą, ale gdy tylko zobaczył, że sierżant wychodzi, przypomniał sobie o Katherinie... W końcu ma prawo się z nią zobaczyć. To ostatnie życzenie każdego więźnia.
- Chcę się widzieć z moją siostrą! - krzyknął, podnosząc się na równe nogi. Crux zatrzymał się przy drzwiach, nie odwracając się. - Mam do tego prawo!
- Jesteś w celi śmierci. Tu nie ma żadnych praw. - żołnierz odwrócił głowę, patrząc na skazańca kątem oka. - Ale jeśli mi zaufasz, może jeszcze będziecie razem.
Thomas zamarł. Patrzył na wychodzącego sierżanta ze strachem i zdziwieniem w oczach. Nie wiedział, co znaczyły jego ostatnie słowa. Jak miał mu zaufać po tym, co przed chwilą się stało... W gruncie rzeczy, czy miał inne wyjście?

2.
Ziemia – teraźniejszość.

Crux stał przy wejściu z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej. Mierzył wzrokiem wszystkich zebranych. Szczególnie Jamesa, który patrzył na niego ze wściekłością, ale również strachem.
Katherina nie wiedziała, co ma myśleć. Brat był dla niej wszystkim, a straciła go... Nawet nie wiedziała, z jakiego powodu. Dlatego słowa Shannona wydawały jej się bardzo wiarygodne.
- Więc co jeszcze masz do powiedzenia? - rzucił Crux, idąc powoli w stronę chłopaka. - Dane z Arki? Śmiało, mów dalej. Chętnie posłucham. - żołnierz zatrzymał się między Enderem a Remy. Znowu skrzyżował ręce.
Nikt nie odważył się powiedzieć ani słowa. Wszyscy albo odwrócili wzrok, albo przeskakiwali z Jamesa na sierżanta. Do statku weszła Grace i Roza.
- Co tu się dzieje? - spytała Roza. - Co to za zbiorowisko?
- Zabiłeś mojego brata? - rzuciła Katherina do Cruxa – Czy to, co mówi James... Czy to prawda?!
- Ja tylko wykonywałem rozkazy. - odparł bez wzruszenia żołnierz. - Tak samo, jak robię to teraz.
- Ty bydle... - Katherina doskoczyła do niego i zaczęła okładać go pięściami po klatce piersiowej. - Jak mogłeś?! Dlaczego?!
- Wykonywałem rozkazy! - wrzasnął. Dziewczyna odsunęła się ze strachem. - To wszystko wina eksperymentów!
Te słowa wszystkich zszokowały. Zastanawiali się, o jakich eksperymentach mówił. Czy to miała być odpowiedź na wszystko, co widzieli dotychczas?
- Pieprzyć to! - warknęła Roza – Są ważniejsze sprawy! - wzrok zgromadzonych zwrócił się w jej kierunku.
- O czym ty mówisz? - spytał James. - Co może być ważniejsze od odpowiedzi tego gnojka? - Shannon wskazał palcem na sierżanta.
- Alex umiera... - wtrąciła Grace. - Strzała, którą dostała była zatruta...
Remy natychmiast podbiegła do Brown, sprawdziła jej tętno. Ledwie wyczuwalne. Krew dalej sączyła się z rany.
- Jeśli to prawda, to nie ma dla niej ratunku... - odparła Vermillian. - Nie możemy jej pomóc nie znając trucizny, a nawet jeśli... Nie mamy żadnej odtrutki. - dziewczyna opuściła głowę. - Przykro mi... - Crux zaśmiał się pod nosem.
- Co cię tak śmieszy, skurwielu?! - warknęła Katherina.
- Pobierz mi krew, doktorku. - powiedział sierżant wystawiając rękę. - Nie zwlekaj, tylko mi zaufaj. Przynajmniej tym razem.
Cały tłum spojrzał ze zdziwieniem na żołnierza. Remy nie wiedziała, co ma myśleć, ale rzuciła się do apteczki po pustą strzykawkę. W tym czasie Crux wyciągnął pasek ze spodni, zakładając i zaciskając go na ramieniu.
- Skąd wiesz, że masz odpowiednią grupę? - rzucił wystraszony Ender. Crux uśmiechnął się.
- 0 Rh minus. - odpowiedział spokojnie.
Remy szybko podbiegła do niego i zaczęła pobieranie, mając nadzieję, że mówi prawdę. I tak nie mieli większego wyboru, bo stan Alex wciąż się pogarszał.
Natychmiast po skończeniu, Vermillian wstrzyknęła krew prosto do tętnicy. W tym momencie liczyli na cud...
Crux w tym czasie skierował się pod pokład. Drogę zaszedł mu James.
- A ty dokąd? - warknął Shannon. - Chyba masz nam coś do powiedzenia. - sierżant znów się uśmiechnął.
- Tak, macie co robić. - odpowiedział spokojnie. - Przed wejściem macie do zakopania trzech martwych więźniów...

3.

Arka.

Amanda skierowała się do Centrum Dowodzenia. Przy wejściu czekał na nią Kapitan Shannon.
- Jak się trzymasz? - spytał przyjacielskim tonem.
- Bywało lepiej. - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem. - Jak próba kontaktu z Cruxem? - John pokręcił przecząco głową.
- Dalej cisza... Myślisz, że stało się coś złego?
- Nie wiem. - Amanda westchnęła ciężko. - Wezwali mnie, zaraz się tego dowiemy.
Kapitan tylko kiwnął głową, po czym otworzył drzwi przyciskiem.
Ich oczom ukazały się cztery miniatury na głównym ekranie. Na każdej z nich funkcje życiowe zanikły. Napis przy zdjęciu mówił im wszystko. Wielkimi literami wręcz krzyczało „MARTWY”.

Shannon nie mógł uwierzyć własnym oczom, a Amanda popatrzyła z przerażeniem na doktor Masters.
- Co się stało? Czemu oni...
- Nie żyją? - dokończył Anderson. - Łatwa odpowiedź. Bo wysłaliśmy ich na pewną śmierć!
- Denis! - skarciła go Amy. - Po przeanalizowaniu ich stanu, rytmu serca oraz poziomu głównych hormonów... - Masters zawiesiła głos na chwilę. - Myślę... że zostali zamordowani.... - Shannon i White spojrzeli w swoim kierunku, a ich źrenice poszerzyły się z obawy...
- Jak to się mogło stać? - spytał Kapitan, odwracając wzrok z powrotem na ekran.
- Cóż, to na pewno nie wina jednego z naszych, ani próby zdjęcia bransoletek. - odparła Amy.
- Może tubylcy! - ożywił się Anderson. - W końcu nie braliśmy na poważnie tego, że ktoś tam mógł w ogóle przetrwać! - wszyscy popatrzyli na niego z błyskiem nadziei w oczach... - Może cała planeta jest..
- Posłuchajcie... - przerwała mu Amanda. - Muszę wam powiedzieć coś ważnego. - Wszyscy umilkli. Kanclerz wzięła głęboki oddech. - Na Ziemię nie polecieli sami więźniowie...

4 komentarze:

  1. Lubię to Fan Fiction i czekam na kolejne jego rozdziały °ω°

    Podoba mi się, że nie trzymasz się kurczowo serialu i jego fabuły.
    Fajnym pomysłem jest to, że fani sami mogli stworzyć bohaterów. :D

    Serial obejrzałam, twojego FF też aktrulnie dodaje do listy czytanych, ale mam pytanie.
    Wiesz może gdzie mogę przeczytać książkę bądź ją dostać?

    ~CielNoir

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, miło mi to czytać :)
      Od początku chciałem stworzyć bardziej coś "na podstawie" niż standardowe FF, a pomysł ze stworzeniem postaci przez fanów był, szczerze mówiąc, przypadkiem i pod wpływem chwili. Ale te dwa aspekty pozwoliły mi na dodanie końcówki "Our Story".

      A z tego co się orientuję, to książki oryginalnej, na której bazuje sam serial, w polskiej wersji językowej dostać jeszcze się nie da. Ba, nie wiem czy ogólnie jest dostępna w Polsce. Pozostaje szukać w internetowych sklepach ew. w pdf'ach ; )

      Usuń
  2. Dziękuję za odpowiedź i czekam na kolejne rozdziały.


    Niech wena będzie z Tobą !

    ~CielNoir

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero teraz komentuje głównie dlatego, żebyś wiedział, że tu jestem.
    Lubię twoje opowiadanie, nie spotkałam się chyba ani razu jeszcze z blogiem o the100, miło się czyta, a najbardziej uwielbiam bohaterów i to nietypowe przeplatanie teraźniejszości z przeszłością, co idzie ci na prawdę rewelacyjnie. :)

    Pozdrawiam ciepło, Sonia.

    OdpowiedzUsuń